- 28 czerwca, 2024
Wielki Finał 2024: 30 lat historii
Już 28-30 czerwca 30. Wielki Finał Ogólnopolskich Mistrzostw w Minisiatkówce im. Marka Kisiela o Puchar KINDER Joy of movig. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z nami Zbigniew Krzyżanowski, były trener reprezentacji Polski, a teraz aktualnie Szef Wyszkolenia Programu SOS.
Kim był Marek Kisiel? Młodzi adepci siatkówki zaledwie może słyszeli to nazwisko. Trener i działacz znany ze swojej pracy z młodzieżą. W strukturach PZPS był przewodniczącym Wydziału ds. Młodzieży. Dla niego ten turniej był jednym z najważniejszych na świecie.
– Pamiętam jego pochyloną sylwetkę na trybunach podpartą bukową laską, którą ze szczerym uśmiechem przywoływał do porządku. Żył siatkówką, uwielbiał młodzież i robił dla niej bardzo dużo. Życie go nie oszczędziło. Odszedł pełen zapału do kolejnych wyzwań – powiedział Zbigniew Krzyżanowski, Szef Wyszkolenia Programu SOS.
Dzisiaj Ogólnopolskie Mistrzostwa w Minisiatkówce im. Marka Kisiela o Puchar KINDER Joy of moving rozgrywane są pod Honorowym Patronatem Ministerstwa Sportu i Turystyki, Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Polskiego Komitetu Olimpijskiego. W klimacie trwającego merytorycznego sporu dotyczącego potrzeby organizacji takich imprez, siatkówka dzieci broni się sama. Zapytane odpowiadają jednym tchem: lubimy tą atmosferę, spotkania z rówieśnikami, granie, trenowanie i te emocje. Każde z nich chciałoby zostać profesjonalistą. Do tego uznanie w szkole w oczach kolegów i koleżanek. Wielu uczniów posiada niewątpliwy talent, można to stwierdzić z całą pewnością, gdyż potrafili swoje różne dyspozycje przełożyć na umiejętności w grze. Znaleźć się w ogólnopolskim finale jest kolejnym potwierdzającym argumentem.
Co powiedzieć o ich trenerach? Część z nich zorganizowana jest w SOS, inni pracują w ramach dodatkowych godzin lub na zasadzie fan klubu. Wszystkich ich łączy ogromna pasja, którą często nadrabiają brak zawodowego szlifu. Chcą być coraz lepsi jak ich uczniowie. Czasami mówią, że mają już dosyć, ale za rok znów awansują z kolejnym zespołem, aby walczyć o wyższe trofeum. W kuluarowych rozmowach często tłumaczą się, ze swoich porażek, a tak niewiele brakowało… My i tak kochamy ich za to, że w ogóle tu są, za ich trudną pracę. Siatkówka to tylko pretekst, aby pracować z dziećmi. Trzeba jednak o tym czasami przypominać w ferworze walki i emocji.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wizja wielkiej wygranej i cennych nagród potrafi przysłonić właściwą ocenę. Jest to też szansa, aby o tym mówić i kierować zapaleńców na właściwe tory. I jest to praca, którą trzeba zacząć odpowiednio wcześnie. Nie można całej tej machiny turniejowej zostawić samej sobie. Potrzebni są mądrzy nauczyciele i odpowiedzialni rodzice, aby zrozumieć, że dzieci dostały wspaniałą imprezę, tylko my dorośli musimy do niej czasami dorosnąć.
– Nie martwię się o techniczny aspekt turnieju. Trudno jest awansować tak wysoko bez poprawności technicznej. Wiedzą o tym trenerzy i coraz więcej uwagi poświęcają tej sprawie, ale rozwój dyspozycji psychospołecznych musi iść w parze z nauką siatkówki. Hej, nauczyciele sprawa chyba jest jasna – wyznał Zbigniew Krzyżanowski.
Do tej pory w Wielkim Finale rywalizowało blisko 900 zawodniczek i zawodników. Doszły mecze singli dla III klas i awans trzech zespołów z każdego województwa. Niewątpliwie jest to odbiciem miłości Polaków do siatkówki. Szukamy tylko dobrych stron takich rozwiązań. Dzieci grające „1 x 1” w tak dużej imprezie to nowe zjawisko. Pozostaje tylko mieć nadzieje, że wyobraźnia dorosłych wkalkulowała wszystkie za i przeciw. Hasło zabawy.
– Pozwólmy dzieciom bawić się bez względu na poziom i oczekiwania, bo sama gra: „singli”, „dwójek”, „trójek” i „czwórek” jest tylko grą, doskonałą sama w sobie bazą do rozwoju. Tłumaczmy dzieciom świat, który dla nich stworzyliśmy i sprawmy, aby czuli się w nim szczęśliwe. Mam na uwadze wiele nazwisk zawodników z sukcesami, którzy ledwo otarli się o „Kindera” i tyle samo medalistów o których słuch zaginął. Gra w tym wieku służy jako element samorozwoju, a budowanie zespołów zostawmy na późniejsze lata – zakończył Krzyżanowski.
Autor: KP/Zbigniew Krzyżanowski